Wczorajszy dzień nie wróci już,
jak żadna podła chwila, której nie chce Bóg,
i cieszą się wszyscy święci.
Wciąga mnie ludzi tłum
i jestem blisko nich, i tulę się do ich głów,
choć czuję, że jestem inna.
Bez ciebie
nie jestem już uniesieniem.
Bez ciebie
porywa mnie sen,
dokąd – nie wiem.
Kawy łyk i wstaje świt.
Tak boję się tych jasnych ramion myśli złych
i nie wiem, jak mam zapomnieć.
Nie pozwól mi być byle kim,
rozpalać i gasić, unosić, bym w końcu opadła bez sił,
bo jestem wciąż taka naiwna.
Bez ciebie
nie jestem już uniesieniem.
Bez ciebie
porywa mnie sen,
dokąd – nie wiem.
Bez ciebie
nie jestem już uniesieniem.
Bez ciebie
porywa mnie sen
i uciekam w niebieskie przestrzenie,
już bez ciebie.
Bez ciebie…