Jezus malusieńki leży wśród stajenki.
Płacze z zimna, nie dała Mu Matula sukienki.
Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła,
w który Dziecię owinąwszy, siankiem Je okryła.
Nie ma kolebeczki, ani poduszeczki,
we żłobie Mu położyła sianka pod główeczki.
Dziecina się kwili, Matuleńka: lili.
W nóżki zimno, żłóbek twardy, stajenka się chyli.
Matula truchleje, serdeczne łzy leje:
o, mój Synu, wola Twoja, nie moja się dzieje.
Przestań płakać, proszę, bo żalu nie zniosę.
Dosyć go mam z męki Twojej, którą w sercu noszę.
Józefie stareńki, daj z ogniem fajerki,
grzać Dziecinę, sam co prędzej podpieraj stajenki.
Pokłon oddawajmy, Bogiem Je wyznajmy.
to Dzieciątko ubożuchne ludziom ogłaszajmy.
Niech Je wszyscy znają, serdecznie kochają.
Za tak wielkie poniżenie chwałę Mu oddają.
O, najwyższy Panie! Waleczny Hetmanie!
Zwyciężonyś, mając rączki miłością związane.
Leżysz na tym sianie, Królu Nieba, Ziemi,
jak baranek na zabicie za moje zbawienie.
Pójdź do serca mego, Tobie otwartego.
Przysposób je do mieszkania i wczasu Swojego.
Albo mi daj Swoje, wyrzuciwszy moje.
Tak będziesz miał godny pałac na mieszkanie Twoje.