On wzrokiem szuka
rumieńców twych,
Ty drżysz leciutko
od spojrzeń tych.
On wzrokiem skrzętnie
owija Cię,
Ty idziesz chętnie
na taką grę.
A ja, wbity w kąt,
śmiem dostrzegać stąd
każdy szczegół tej zabawy.
A ja, wbity w mrok,
szalony mam wzrok
i do piekła tylko krok.
On skinął głową,
przeszył go dreszcz,
Ty jego słowom
uśmiechy ślesz.
On zamilkł skromnie,
brakło mu tchu.
Ty żal masz do mnie,
że jestem tu.
A ja, wbity w kąt,
śmiem dostrzegać stąd
te zabiegi, te przedbiegi.
A ja, wbity w plusz
fotela tuż, tuż,
pić mój wstyd zaczynam już.
On wciąż się skrada
cichutko, cyt.
Ty paplesz, gadasz
wesoło zbyt.
On w myślach śmiało
pieści twą skroń.
Ty dłonią białą
mkniesz w jego dłoń.
A ja, wbity w kąt,
mój los widzę stąd,
na tym balu, śmiesznym balu
gdzie Wodzirej-Los
powtarza wciąż nam:
"Odbijany, zmiana dam".
Nie, nie. To nic.
Być może byłem zmęczony.
O co ci chodzi, kochanie?
Nie, nie. Spędziłem doprawdy
czarujący wieczór,
chodźmy.