Wyciągnij ręce w górę
Nie przejmuj się tym, co mówią
Wytrzymaj i, choć to mało realne, wciąż tylko miej nadzieję
Że będzie lepiej
Nie martw się; ani ty, ani ja nie musimy się spieszyć
Wszystko się jakoś ułoży
Krzycz, ktoś cię i mnie wysłucha
Ktoś dostrzeże
Cóż, wzywa mnie do siebie, nazywa mnie bratem i wiem…
Ciągła walka i [dodatkowa praca nocą,] w świetle księżyca i…
Cóż, w mieście nie ma temu końca, jeśli jesteś całkiem sam
Jest tam siostra i stoi obok swego faceta
W ciemności czujesz ostrość stali
A ona tam zawsze jest, w mieście – i jesteś całkiem sam
Wyciągnij ręce w górę
Nie przejmuj się tym, co mówią
Wytrzymaj i, choć to mało realne, wciąż tylko miej nadzieję
Że będzie lepiej
Nie martw się, ani ty, ani ja nie musimy się spieszyć
Wszystko się jakoś ułoży
Krzycz, ktoś cię i mnie wysłucha
Ktoś dostrzeże
Jeśli się poprawi, to zacznie się to od uczucia
Jeśli się poprawi, to będzie to wymagać czasu
Jeśli [chcemy, by] się poprawiło, to musimy zacząć [działać już] teraz
Bo wiem, [że] wszyscy to czują
I wiem, [że] wszyscy to dostrzegą
Bo to widoczne i pokazuje, że nie śnię
Bo tak ty, jak i ja wiemy, że czas na zmianę