Stoję sama nad urwiskiem
I patrzę w chłodną otchłań,
Już widzę postrzępione skały na dnie ...
Nade mną zagęszczają się cienie,
Gigantyczne czarne sępy,
Te, które bacznie obserwują ruchy ciemnych planet
Zawołaj mnie, zatrzymaj mnie,
Nie pozwól mi stać się ofiarą oszalałych ptaków
Uratuj mnie i zabierz mnie,
I nie pozwól mi więcej spoglądać w dół
Czas ciągnie się zbyt wolno,
Boję się, że nie doczekam świtu,
Zresztą cóż on zmieni, jeśli we mnie jest ciemność ...
Zimne jak brak odpowiedzi kamienie,
Nienasycone, przebiegłe sępy
Będą pożądliwie do samego świtu dziobać moje serce
Znajdź mnie, uwolnij mnie ,
Od szponów i skrzydeł oszalałych ptaków
Przykryj mnie i uspokój mnie
I nie pozwól mi więcej spoglądać w dół
Pod jasnym firmamentem nieba
Pośród ciemnych martwych ulic
Czy jest na świecie ktoś, kto by zatrzymał to wszystko ...
Potępiaj mnie, jeśli chcesz,
Ja jestem już bardzo zmęczona bólem,
I chciałam po prostu usłyszeć słowa miłości
Znajdź mnie, uwolnij mnie,
Moje myśli jak stado oszalałych ptaków.
Zrozum mnie, przytul mnie
I nie pozwól mi więcej spoglądać w dół