To nie jest pożegnanie, bo przecież nigdy nie zostałem przez was przywitany
Chcę stąd uciec i już nigdy nie wracać
Żadnego nawet "Bądź zdrów!", nie chcę was znać
Dziś to miasto musi spłonąć! (spłonąć, spłonąć, spłonąć)
I znów od początku, dodaję gazu, ach, odjeżdżam w kierunku lepszego czasu
Natychmiast naprzód! bez jakichkolwiek zmartwień, bez większej uwagi, kierunek Przyszłość
Spadam stąd na zawsze, nie chcę niebezpieczeństw podczas podrózy
Każdej nocy kładę się spać na próbę do trumny
Rzucam zapałkę w powietrze na resztę mojego życia
I patrzę czasem w tył, żeby zobaczyć tylko wasze płonące domy, w deszczu popiołu
Spójrz tylko, jak rozpadają się Twoje plany
Zanim powoli spłoniemy, pójdziemy głośno z hukiem, ach!
Jedna trzecia oleju do rozpalania, dwie trzecie beznyny
Nasze oczy i serca są jak dynamit!
Jedna trzecia oleju do rozpalania, dwie trzecie beznyny
Jestem już zmęczony planowaniem i stawianiem sobie celów
Odchodzę, spadam stąd
Rozwalam głośno radio i wjeżdżam po górkę
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
Odchodzę, spadam stąd
Rozwalam głośno radio i wjeżdżam po górkę
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
I znów braknie święconej wody dla mieszkańców tego miasta pesymistów
Znów duchowny wiecznie gada, że jesteśmy skazani wyłącznie na porażkę
Daremne czekanie na dzień, który i tak nigdy nie nadejdzie, już przeminęło
Siedzę w aucie, naprzód! strartuję od początku
Nie mogę już zawrócić, nie zabiorę nawet odrobiny stąd ze sobą
Zbyt długo spoglądam w przepaść, która patrzy z dołu na mnie, czuję nacisk upału
Lepszy nowy początek, niż obietnice o tym, co było
Do nigdy-więcej-widzenia! i dzięki za nic, wielkie dzięki za nic
Jedna trzecia oleju do rozpalania, dwie trzecie beznyny
Nasze oczy i serca są jak dynamit!
Jedna trzecia oleju do rozpalania, dwie trzecie beznyny
Jestem już zmęczony planowaniem i stawianiem sobie celów
Odchodzę, spadam stąd
Rozwalam głośno radio i wjeżdżam po górkę
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
Pozwól się temu zawalić
Odchodzę, spadam stąd
Rozwalam głośno radio i wjeżdżam po górkę
Taniec w deszczu popiołu
Taniec w deszczu popiołu
Taniec w deszczu popiołu
To nie jest pożegnanie, bo przecież nigdy nie zostałem przez was przywitany
Chcę stąd uciec i już nigdy nie wracać
Żadnego nawet "Bądź zdrów!", nie chcę was znać
Dziś to miasto musi spłonąć! (spłonąć, spłonąć, spłonąć)