Powinienem rzec, że komedię dzisiaj grasz,
Widzę to po znakach w twoich oczach.
I wyczytać mogę z dotyku twojej dłoni,
Że wiesz jaki jestem rozpalony, prawie smażę się.
Bo ścigałem cię, ściskałem i obracałem patrząc prosto w oczy,
Ozdabiałem cię prawdą mej młodości,
A ty nie skąpisz mi banalnych mądrości,
Jakbyś żyła w strachu przed tym, co robić w łóżku trzeba,
Choć to ucieczka przed słońcem, a przed nim uciec się nie da.
A ja wierzę, ja wierzę, że miłość to honor kochanka
A ja wierzę, ja wierzę też, że miłość jest jak primadonna
Domyślałem się tych mężczyzn, którym nie przepuściłaś
Chociaż byłem wtedy twoim “ząb za ząb”.
Ale tobie trzeba było jeszcze mego niewinnego serca,
Byłem tylko przelotną znajomością.
Ach gdybym wiedział, gdybym wiedział, że przez ciebie spadnę na dno,
Wierzę w siłę możliwości nocy,
Ale byłem wówczas głupi, teraz mierzwi mnie to strasznie,
Bo zdobyczą byłem tylko w twych rozpustnych oczach.
Zanim zrozumiałem to, było już za późno.
A ja wierzę, ja wierzę, że miłość to honor kochanka
A ja wierzę, ja wierzę też, że miłość jest jak primadonna
Mogłem walczyć jak bezczelny złodziej w nocy
Mogłem kopać i wyrywać twoje włosy
Mogłem złamać cię w pół, jak mężczyzna potrafi,
Lecz kobieta - uważam - też ma prawo być wolna.
A ta której pożądam, z bardzo psotnej jest rasy.
No i nie chce, tak jak inne - robić w łóżku co trzeba,
Choć to ucieczka przed słońcem, a przed nim uciec się nie da.
Wierzę, że miłość to honor kochanka...
Choć wierzę, że jest też jak primadonna....