Teraz, gdy zaczynam od zera,
czas jest jak dym,
czas jest niepewny;
teraz, gdy już nie wierzę,
że życie jest snem…
Teraz, gdy „teraz”
to jedyne, co mam;
teraz, gdy pozostaje mi tylko czekać,
by nadeszło „teraz”…
Teraz, gdy każde westchnienie
jest tchnieniem życia skradzionym śmierci;
teraz, gdy jedynie oddycham,
bo tylko dzięki temu będę mógł znów cię ujrzeć…
Teraz, gdy już mnie nie obchodzi,
że życie się stroi w czerń,
bo niczego się nie boję,
bo w nic nie wierzę...
Nie wierzę w nic...
Żadnego strachu, żadnej wiary...
Nie wierzę w nic.
Teraz, gdy już nie kocham siebie,
gdy nie znam siebie, gdy porzuciłem siebie,
przytul mnie, kochanie, błagam cię,
przytul mnie mocno po raz ostatni.
Teraz, gdy niczego już nie oczekuję,
nie odczuwam, nie pragnę, ani nic –
przytul mnie mocno, kochanie, błagam cię,
bo może to już ostatni raz.
Teraz, gdy „teraz”
to jedyne, co mam;
teraz, gdy pozostaje mi tylko
czekać na nadejście tej chwili1…
Teraz, gdy już mnie nie obchodzi,
że życie się stroi w czerń,
bo niczego się nie boję,
bo w nic nie wierzę...
Nie wierzę w nic...
Żadnego strachu, żadnej wiary...
Nie wierzę w nic.
Teraz, gdy zaczynam od zera,
gdy czas jest jak dym,
gdy czas jest niepewny,
przytul mnie mocno, kochanie, błagam cię,
bo może to już ostatni raz.
1. śmierci