Nie odwołują innych planów,
nie rozmawiają ze sobą samym spojrzeniem,
nie dekoncentrują się, gdy słyszą imię tego drugiego.
Dotkną nerwu a ty wybuchasz jak dynamit.
Przyjaciele nie dzwonią do ciebie w środku nocy,
nie potrafiąc nawet powiedzieć, dlaczego
mieli ochotę powiedzieć „cześć”.
Przyjaciele się nie ociągają, bawiąc się kluczami,
wynajdując powody, by się nie żegnać,
próbując ukryć chemię.
Nie prowadzą auta zbyt wolno, nie wybierają długiej drogi do domu,
nie przysuwają się zbyt blisko.
My tak, ale przyjaciele nie.
Nie zdarza się, że prawie im się wymsknie „kocham cię”,
gdy są gdzieś w centrum miasta, może trochę pijani.
Nie rozmawiają o przyszłości, umiejscawiając się w niej nawzajem
i nie dostają dreszczy pod wpływem każdego przypadkowego dotyku.
Przyjaciele nie dzwonią do ciebie w środku nocy,
nie potrafiąc nawet powiedzieć, dlaczego
mieli ochotę powiedzieć „cześć”.
Przyjaciele się nie ociągają, bawiąc się kluczami,
wynajdując powody, by się nie żegnać,
próbując ukryć chemię.
Nie prowadzą auta zbyt wolno, nie wybierają długiej drogi do domu,
nie przysuwają się zbyt blisko.
My tak, ale przyjaciele nie.
Powtarzam sobie, że to może nic takiego,
ale starczy jedno spojrzenie w twoje oczy i – Boże! – coś w tym jest.
Możesz mnie okłamywać i mówić, że ty nie…
ale ja wiem, że tak… i ja też cię kocham.
Przyjaciele nie dzwonią do ciebie w środku nocy,
nie potrafiąc nawet powiedzieć, dlaczego
mieli ochotę powiedzieć „cześć”.
Przyjaciele się nie ociągają, bawiąc się kluczami,
wynajdując powody, by się nie żegnać,
próbując ukryć chemię.
Nie prowadzą auta zbyt wolno, nie wybierają długiej drogi do domu,
nie przysuwają się zbyt blisko.
My tak, ale przyjaciele nie.
Przyjaciele nie.