Ten pierwszy raz, gdy cię zobaczyłem
Ten moment, gdy wszystko się zmieniło
Ta pamięć zaklęta w obrazie
Który nigdy, co by się nie działo
Się nie zmienia
Pamiętasz, jak rozmawialiśmy
Ten moment, który mnie zabił
I wszystko, za czym tęskniłem
Nagle stało się zaletą
I miałem już jedną zaletę
Zmieniliśmy swoje plany
I na ich gruzach snuliśmy nowe
Byłaś, jak nic, co wcześniej znałem
Byłem zgubiony
Ale przecież wszystko już było
Wszystko już było
A ja razem z nim
To miasto jest bezimienne
Poprzecinane pustymi ulicami
Domami w ruinie
W których żyją zapomniani
Ci, którzy sądzili przed swoim czasem
Za rękę z widmem
Idę przez park
Gdzie wszystko wyrosło na nowo
Ale poza nim rozpościera się pustkowie
Nic więcej nie widać
Niegdyś snute plany
Są jak wspomnienie snu
Gdy zniszczył go świt
Jesteśmy teraz daleko, daleko, daleko stąd
Od celu
Przebaczenia
Wszystko stracone
A ja razem z nim
Czy jest więc sens w mówieniu "przepraszam"
Czy jest więc jakaś droga, która prowadzi do domu
Czy jest więc jakiś dom, pod którym kończy się droga
Umiesz wybaczać?
Bo ja tak
Mam, kurwa, tylko swoje słowa
I wszystkie są tak wielkie, jak puste
Czy jest jakiś sens w czekaniu
Na przebaczenie?
Straciłem najlepsze
Poczucie rzeczywistości
Kiedyś byłem dumny
Elitarny
Idealistyczny
Straciłem swoje światła
Na zakręcie nad stuletnim domem
Zapomniałem napędzającej mnie siły
Nie ma serca
Jeśli się nie bawisz
Straciłem siebie
I wszystko w moim świecie się załamuje
I teraz na końcu wiem, ze straciłem też ciebie
Straciłem...
Straciłem wszystko
Wszystko stracone
A ja razem z nim
Czy jest więc sens w mówieniu "przepraszam"
Czy jest więc jakaś droga, która prowadzi do domu
Czy jest więc jakiś dom, pod którym kończy się droga
Umiesz wybaczać?
Bo ja tak
Mam, kurwa, tylko swoje słowa
I wszystkie są tak wielkie, jak puste
Czy jest jakiś sens w czekaniu
Odziedziczyliśmy nasz grzech
Nasz nieodpuszczalny grzech
I teraz mamy swój
Nasz nieodpuszczalny grzech
Nasz prawdziwy grzech
I który pozwalamy sobie wierzyć