Istnieje pewien styl w zaprzeczeniach zupełnych
Jest pewna elegancja w strachu
Jakże wygodny jest hezychazm
W duecie z pustynią w głębi nas
Bezpańskie psy wyprowadzają proroków Edypa
Całuny otulają cicho
Wyborne ruin paroksyzmy
Zmanierowane krztuszenie się nicością
Jednakże
Pęknięcia w somie, psyche i pneumie
Zwierciadła jednostronne
Jasno rozświetlone pustynie
Gdzie stosy płoną po horyzont
Zimne ognie migoczą na prochach nadziei
Przez korytarze rzeźbione w krysztale
Na dolnych najbardziej płaszczyznach otchłani
Brodząc przez truchła upadłych niewolników
Przysiągłbyś, że błyska rozbawienie w oczach umarłych
Jednakże
Nagrodą za wytrwałość
Nieustanne wycie serca
Przywiązanego do tej ścieżki
Niżej, dalej, niżej – teraz i zawsze
Pragnąłbym klasycznego ognia i siarki
Ale widać, jest tu plan specjalny
Wybrukowany spustoszeniem i gruzami cnót
Jak gdyby istniały jakieś inne ścieżki…
I z każdym snem
Wyżej pną się stosy
Zaufania wróg
Scholastyk, co zbłądził
Bezpański filantrop
Odważni na próżno
Idą tą ścieżką
Teraz i zawsze