Każdej nocy tracę cząstkę siebie
Ściągam głowę z chmur
Nie chcę latać kiedy niebezpiecznie wszystko szarpie w dół
Każdej nocy boję się, że nikt już nie poskłada w całość mnie
Podnosiłam sprawy wagi ciężkiej śmiejąc się przez łzy
Teraz gdy nic nie oszczędza mnie
Wolę jak kamień być
Udaję, że nie czuję nic zupełnie
Nie otworzę drzwi
Nawet gdy zgaśnie słońce
Nikt nie wyważy ich
Będę po cienkiej linie iść
Zrzucając każdy oddech, który zatrułeś mi
Niepotrzebnie ufam, że mnie wyrwiesz z objęć gorzkich snów
Uwierzyłam w każde Twoje słowo bez zwątpienia znów
Teraz gdy wiem, że nie liczę się
Jestem jak nikt, niczyja jestem, więc tonę w gorzkim smaku
I toksyna znów wykańcza mnie
Nie otworzę drzwi
Nawet gdy zgaśnie słońce
Nikt nie wyważy ich
Będę po cienkiej linie iść
Zrzucając każdy oddech, który zatrułeś mi
Każdej nocy dam Ci się zaskoczyć
Za plecami schowam jad, nie zobaczysz nigdy jak
Każdej nocy maluję smutne oczy
Łzy wycieram w płótno tak, by pozostać zimna jak lód
I choćby świat wypadł mi z rąk
Nie wracaj, bo nie chcę już Twoich kłamstw
Na drzewo wejdź, puść moją dłoń
I długo patrz jak spadam znów na dno