Czysta woda zamarza na szkłach,
szronem okna porasta jak bluszcz.
Woda nie ma ni śmierci, ni dna.
A ja żegnam cię już.
Z długiej zimy zdołaliśmy łut
ciepła wynieść. Za pięć minut brzask.
Dożyjemy. Choć win mamy w bród,
wnet jak studnia pochłonie je czas.
Więcej nic nie zostawię tu już
Więcej nic nie zabiorę też stąd
Siedzi pamięć przy stole wśród/prócz nas jak/i my
Światło świecy oświetla jej twarz
Twoja dobroć znaczyła me dni
Mów coś proszę, mów coś i patrz.
Krzyki mew do bieli ścian lgną
czarny księżyc je chwyta jak lep.
Coś narysuj, na szybach jest szron,
i jak rzekę chcę słyszeć twój szept.
Więcej nic nie zostawię tu już
Więcej nic nie zabiorę też stąd
Kielich smutku i dwa nasze sny,
zmartwychwstali, dopijmy do dna.
Nie wiem, czemu go pijesz i Ty,
to mnie księżyc i droga wciąż gna.
Nie płacz, proszę, i wybacz, co złe,
moją drogę przychodzi mi nieść.
Żyć niesłodko, umierać też nie,
przyjaciółko, czas na mnie, więc cześć…
Więcej nic nie zostawię tu już
Więcej nic nie zabiorę też stąd
________
tł. Leszek Berger