Minus pięćdziesiąt kilka stopni
Człowiek obok śmierdzi potem
Idziemy w dół, w ciepłe ciemności
Swoje myśli spisuje na serwetce
Zobaczyłem cię w terminalu
Prawdziwy cud, jakby klon Prady
Swoje zmieszanie ukrywam w szaliku
Idealnym na takie sytuacje
Szedłem powoli do stolika
Omotałem cię wyczekującym spojrzeniem
Prosto w twarz, w połowie wypowiedzi
-uderzyłaś najmocniej, jak mogłaś
Zobaczyłem, jak się z tym czujesz
Gdy z bezdennej melancholii
Wyszła ciepłolubna przemoc
Która w test Rorschacha
Rozlała stojące wino
Widzę kogoś stojąc na czerwonym
Ta sama prasolka NK
A gdzieś w głębi portfela
Śpi pocztówka z 97.
Na niej, małe, niebieskie cyfry
Wykrzykują bezgłośne wspomnienia
Ale te słowa są ulotne
Zwiewne, jak cienie szarych chmur
Wiem, że uciekłaś z tego zimnego, cichego kraju
Ale mimo to, zza szyb taksówki co druga osoba ma twoją twarz
Wsłuchując się w rytm wycieraczek
Usiłowałem, próżno, przypomnieć sobie tamten dzień
Tak, czy inaczej, oblał mnie zimny pot
To jak mistrzostwa świata rozpaczy i szarości
Zlitujcie się nade mną
Jestem najsamotniejszym człowiekiem w Szwecji
Wiem, że pociągnąłem cię na dno
A potem szybko gdzieś zniknąłem
Więc wybacz, przepraszam za wszystko
Za moje złamane obietnice
Mam gdzieś jeszcze zdjęcia
Na którym jesteśmy królami i królowymi
A teraz zdjęcia leżą wszędzie wokół
Znowu mamy po dwadzieścia kilka lat
A ja, jak opętany
Łapie utracone wspomnienia
Bo była bardzo długa, długa noc
Ale cieszę się, że moje łzy
Są spokojne i pod kontrolą