Ścichły łąki i bór, martwe są szczyty gór,
smutek padł na wieczór sierpniowy,
w kurzu dwudziestu lat zniknął ogień i lód,
zostały cara przemowy,
z gałęzi rdzawych lasów grzmi cisza strachu,
ślepi i głusi dalej fryzują uszy
królowi Midasowi.
Krwią znaczony jest bruk nad Dunajem,
groby padłych zostają bezimienne,
hasło do zwycięstwa cudzym pierzem się zdobi,
dawno krew wsiąkła w kamienie,
barwa rubinu z berła w kwarc dymny zrudziała
zamknięci w klatce zostaliśmy niewolnikami rzeczy,
nikt ich nie wspomni.
Aż gdy nad kraj sprzedany przywieją wiatry
obłoki zielone ze żrącej sody,
krucze twe włosy chwycimy w dłonie,
wełtawit z pierścienia zapłonie,
jagód purpurowych gałązka wodę zabarwi
pomimo to raz setny na brzegu wzrośnie
purpurowy pączek jarzębin...