Popatrz, [jak] moja dłoń się porusza
Dotykając wszystkiego, co rzeczywiste
Kiedyś gładziła ciało miłości
Teraz rozszarpuje pazurami przeszłość
Zapach kwiatu
Kolory poranka
Zaufani przyjaciele
Szybko zapomniane łzy
Popatrz, jak deszcz odgania kolejny dzień
Jeśli spadł liść
To czy drzewo leży złamane?
I jeśli zaczerpniemy trochę wody
To czy studnia wyschnie?
Westchnienie matki
Krzyki kochanków
Jak dwa wściekłe tygrysy
Szarpią się wzajemnie
Zobacz, jak znikają dla niego lęki całego życia
Kiedyś Jezus cierpiał
Niebo nie mogło go dostrzec
A teraz mój statek tonie
Kapitan stoi sam
[Jestem] pionkiem na szachownicy
Fałszywy ruch Boga mnie teraz zniszczy
Ale czekaj, na horyzoncie
Zdaje się, że wschodzi nowy świt
By nigdy [już] nie przypomnieć sobie o tym przechodniu, który urodził się, by umrzeć