Przed chwilą słyszałam dźwięk dziecięcego śmiechu.
Teraz jest cicho, więc pewnie wyszły z parku.
Ta drewniana ławka z każdą godziną staje się twardsza.
Zachodzi słońce, robi się ciemno.
Nagle czuję, że jest mi zimno.
Zaczyna padać deszcz,
gdy wpatruję się w okna na drugim piętrze.
Światła się palą, czas już iść.
Już czas, by wreszcie się dowiedział.
Chyba się nie mylę, jeśli powiem,
że jesteś skonsternowany
i zastanawiasz się, dlaczego tu dziś jestem.
I powinieneś, tak samo jak ja bym się zastanawiała.
Gdy odeszłam, miałam dość,
ale moja dzisiejsza kondycja i forma to znak,
że nauczyłam się radzić sobie,
a miłość i nadzieja to powody, dla których tu dziś jestem.
Teraz widzisz inną mnie; naładowałam baterie – tak!
Jestem podekscytowana; nie gaś mnie.
Jestem jak marzenie we śnie, które zostało odkodowane.
Jestem podekscytowana, płonę! Nie gaś mnie.
Nie jestem tą, którą znałeś.
Jestem kombinacją obecnej i tamtej mnie.
I proszę cię o otwartość umysłu. (A ja nie będę tą samą).
Tym razem nie jestem tą samą.
Jestem podekscytowana; nie gaś mnie.
Czy każesz mi stać w korytarzu,
czy pozwolisz mi wejść?
Mieszkanie wcale się nie zmieniło;
muszę przyznać, że się cieszę.
Kiedyś te pokoje były świadkami naszej miłości,
moich napadów złości i rosnącej frustracji.
Lecz w mojej przemianie
przeszłam od wściekłości do względnego spokoju.
A teraz widzisz inną mnie; naładowałam baterie – tak!
Jestem podekscytowana; nie gaś mnie. (Nie gaś mnie).
Jestem jak marzenie we śnie, które zostało odkodowane.
Jestem podekscytowana, płonę! Nie gaś mnie.
Nie jestem tą, którą znałeś. (Nie jestem tą, którą znałeś).
Jestem kombinacją obecnej i tamtej mnie.
I proszę cię o otwartość umysłu. (Teraz nie będę tą samą).
Tym razem nie jestem tą samą.
Jestem podekscytowana; nie gaś mnie.
Poprosiłeś, bym nie odchodziła.
No cóż, znów tu jestem
i wciąż cię kocham i nie będę udawać,
że nauczyłam się radzić sobie.
A miłość i nadzieja to powody, dla których tu dziś jestem.