Czas strumieniem wartkim płynie
i odmienia twarze snów.
Nieodmienne jest do dziś jedynie,
co przed nami było tu.
Wesołość ptasich gniazd,
od snu ciepły las
i świerszcza śpiew zaklęty w krzew znajomy,
idący polem dzień
i świt, kiedy cień
odejście nocy kryje w mgieł zasłony.
Bezdroża szumnych traw,
niezmienność wśród malw,
gdy barwą kryją ściany pobielane,
w powietrzu czystym dzwon
i bzu biały szron
to dom rodzinny, to mój dom.
Czas od dawien dawna plącze
pajęczyny naszych dróg.
Choć niejedna droga nam się skończy,
po nas znowu będzie tu.
Wesołość ptasich gniazd,
od snu ciepły las
i świerszcza śpiew zaklęty w krzew znajomy,
idący polem dzień
i świt, kiedy cień
odejście nocy kryje w mgieł zasłony.
(×2):
Bezdroża szumnych traw,
niezmienność wśród malw,
gdy barwą kryją ściany pobielane,
w powietrzu czystym dzwon
i bzu biały szron
to dom rodzinny, to mój dom.