Obudziłam się w niedzielę
Wyskoczyłam rada z łóżka
W kranach ani kropli wody
W gniazdkach też nie było prądu
Chciałam uciec od hałasu
Od sąsiada przeprowadzek
Na schodach, moja portierka
Dała mi pocztę z finansów
- Dzień wolny to dzień wolny!
Próbowałam jeść spokojnie
W knajpie na mojej ulicy
Mięso dostałam spalone
A ziemniaki wpółsurowe
Potem byłam w "corte-inglês"
Aby w sesji udział wziąć
Grali jakiś film japoński
Z napisami po niemiecku
- Dzień wolny to dzień wolny!
Dotleniając się wzdłuż rzeki
Zechciałam posłuchać fado
Poszłam do "tasca do vadio"
Chico nie pojawił się
Był tam tak płaczliwy lament
Chciałam wyjść, lecz przy płaceniu
Odkryłam brak mi portfela
I tak to musiałam śpiewać
- Dzień wolny to dzień wolny!
Wyszłam troszeczkę wstawiona
Jakaś plama na mym płaszczu
Zgubiłam klucze do domu
Zabrakło mi papierosów
Rozważając za i przeciw
Zaczełam spacerować
Przeszedłam roztargniona
Wylądowałam w São José
- Dzień wolny to dzień wolny!
Z powodu bolącej ręki
Czekałam aż trzy godziny
A kiedy się mną zajęto
Wystąpił jakiś błąd w karcie
Obudziłam się w szpitalu
Ktoś powiedział czułym głosem:
"Operacja się udała
Noga jest już cała w gipsie"
- Dzień wolny to dzień wolny!
Odpoczywając na koniec
Myślałam, będąc w piżamie:
"SĄ TAKIE DNI KIEDY CZŁOWIEK
NIE POWINIEN Z ŁÓŻKA WSTAWAĆ"!!!