Już się zmęczyłam tym,
że mnie nie pieścisz nawet wzrokiem,
Byciem tylko trzecia poduszką w twoim łóżku
Widząc, że przyszłość jest beznadziejna,
Wiedząc, że życie to tylko krótka chwila
Czując się kobieta dlatego, że zmywam naczynia.
Już się zmęczyłam mówieniem ci, że cię kocham,
I widzeniem, że śpisz
Przygotowywaniem specjalnych kolacji i widzeniem, że wyszedłeś.
Byciem gospodynią domową i nikim więcej
Rozdarta między zawsze i nigdy
Aż poczuje się szczęśliwa, jak sobie idziesz.
Za moim oknem
Widzę, jak poranek mija
A ja czekam na nadejście nocy.
Obniżam dekolt
Żeby sprowokować
Twoje apatyczne pożądanie.
Za moim oknem
Widzę, jak przeznaczenie przechodzi
Przebrane za mordercę
Drwiąc ze mnie, śmiejąc się głośno
Z mojego niewdzięcznego kochanka.
Za moim oknem
Moje życie się marnuje
Z tobą… Ale sama!
Już się zmęczyłam
Byciem dla ciebie pierwsza lepszą koszulą
Wyprasowaną lub pomiętą, zależy, jak się uśmiechniesz.
Byciem kolejną rzeczą w twoim domu
Jak ścierka, krzesło, zwykły kubek
Podczas gdy ty nawet nie zauważasz co się dzieje
Za moim oknem
Widzę, jak poranek mija
A ja czekam na nadejście nocy.
Obniżam dekolt
Żeby sprowokować
Twoje apatyczne pożądanie.
Za moim oknem
Widzę, jak przeznaczenie przechodzi
Przebrane za mordercę
Drwiąc ze mnie, śmiejąc się głośno
Z mojego niewdzięcznego kochanka.
Za moim oknem
Moje życie się marnuje
Z tobą, ale sama...