Spójrz, jak grudzień sypie śniegiem,
spójrz w stronę okna, kochana.
Niech dołożą węgla do pieca;
chcę posłuchać trzasku ognia.
Przysuń fotel bliżej kominka;
chcę posłuchać szumu wiatru,
a może moich dni, wszystkich jednakich.
Chciałbym poznać ich symfonię.
Niech też przyniosą herbatę,
a ty przysuń się bliżej,
przeczytaj mi coś o biegunach
i niech śnieg nas zasypie.
Ależ tu ciepło u ciebie
i wszystko dla mnie tu święte.
Spójrz, jak grudzień sypie śniegiem.
Nie śmiej się, czytaj dalej.
Jest dzień, a jakże ciemno.
Niech nam przyniosą też lampę.
Spójrz: śnieg przykrył już płot,
a klamkę u drzwi ścisnął mróz.
Dziś nie wracam do siebie;
wszystko spowija biały całun1.
Spójrz, jak grudzień sypie śniegiem.
Nie śmiej się, czytaj dalej.
1. w oryg. "potop"