Wewnątrz ognia i na morzu szedł
Człek Michael, szalonym nazwany.
Napotkał tam kruka o oczach jak węgle
I trochę porozmawiali.
Twą przyszłość ci teraz przepowiem - rzekł kruk,
Przyszłość, o którą tak często pytałeś.
Miłość największa z twej ręki zginie
Michaelu Szalony - przeklętym zostaniesz.
Michael gromy ciskał i wył jak szalony,
Wiatr pięścią okładał na cztery strony,
I śmiał się i płakał, i krzyczał i klął,
Na umysł swój tak mocno w obłędzie więziony.
Tak mówisz ze złości, z jadowitości,
W imieniu diabła, który mnie nawiedza,
Bo najpiękniejszą jest ona w całym tym kraju,
Przepowiedniami drwisz sobie ze mnie.
I wyjął swój sztylet ze stali ognistej,
I przeszył krukowi serce,
Ptak zatrzepotał, niebo zawirowało,
Zimna ziemia ze zdziwienia zamarła.
Lecz gdzie jest ten kruk, którego zgładziłem,
I co dopiero spadał na ziemię?
Największa ma miłość we krwi tam leży,
Tam, gdzie serce kochanka jej biło.
Michael Szalony wędruje i woła,
Rozmawia i ze dniem i z nocą,
Ma oczy już zdrowe, i mowę klarowną,
Choć pragnie być jak najdalej.
Michael gwiżdże najprostszą z melodii,
I przebaczenia u dzikich drzew szuka.
Martwa najdroższa zamienia się w kwiecie.
A on opiekunem ogrodu być musi.