Żyję między poświęconym a świeckim,
Z prawdą która szaleje we mnie,
Z tysiącem przyzwyczajeń,
Z każdą blizną na mojej twarzy.
Wychodzę znowu rozrzucać słowa.
Między rzeczywistością a szaleństwem wszystko powraca do mnie.
Tam w miejscu z którego przychodzę nie ma pokoju
I ta wyprawa zaciężka i trochę zaduża na mnie.
Ja muszę wyrosnąć z tego i basta,
Wyrosnąć z tego i basta.
Żyję między poświęconym a świeckim,
Między prawdą która szaleje we mnie,
Z tysiącem przyzwyczajeń,
Z całym strachem na moich ramionach.
Ja wychodzę znowu rozrzucać słowa.
Między rzeczywistością a szaleństwem wszystko powraca do mnie.
Tam w miejscu z którego przyszedłem nie ma pokoju
I ta wyprawa zaciężka i trochę zaduża na mnie
Ja muszę wyrosnąć z tego i basta, wyrosnąć z tego i basta.
Chroń mnie
Tylko by nie zawiodły mnie nogi.
Między rzeczywistością a szaleństwem wszystko powraca do mnie.
Także w miejscu z którego przychodzę nie ma pokoju
I ta wyprawa zaciężka i trochę zaduża na mnie
Ja muszę wyrosnąć z tego i basta,
wyrosnąć z tego i basta
Żyję między poświęconym a świeckim.