Słyszysz, obcy jesienny wiatr,
Gość kroczy do twego domu który zbladł.
Jeśli stałaś w oknie, lub haftowałaś, lub tkałaś
Zgaś światło i połóż się.
Usnęłaś, a ja wejdę i usiądę.
Usiądę na podłodze
Patrzeć na ciebie.
Milczący i obcy w twym spokojnym pokoju
Będę czekał jak buty twe.
Wtedy wstaniesz oświetlona wrogą zorzą
Bo przeszedł przez sen twój mój bóg.
Wtedy wstaniesz
A dwa złe sny
Podejdą powoli,
Wezmą cię w swe ręce
I poprowadzą cię do mnie,
Do mnie,
Do mnie.