W Galicji pewnego razu usłyszałem
w kafejce starą opowieść
o dziewczynie, która uciekła ze swej wioski,
o młodej Andurinie, która stamtąd wyfrunęła.
Płaczą, zastanawiając się, dokąd mogła pójść,
lecz nikt nie chce iść jej szukać.
„Andurinio!”, wołali ci, których tam zostawiła,
„wracaj czym prędzej do portu, prosimy cię!”
Staruszek rozmawia przy barze,
mówi mi cichutko i bez złośliwości:
„Andurinia jest młoda, zobaczycie, że wróci
biedny nieopierzony ptaszek...”.
Pewnego dnia przyleci
i już nie będzie tajemnic
i nigdy już jej nie nazwą Andurinią...
lecz tymczasem… dokąd odeszła?
Dokąd odeszła Andurinia…? [x6]