Z rozburzonego kościoła
w torebce z kawałkiem mydła
przyniosłem sobie anioła
Połamali mu skrzydła
Patrzył na mnie z oddaniem
ja miałem lekką tremę
wcisnąłem mu więc do dłoni
buteleczkę od perfum
Dlatego proszę wierz mi
o to prosić go chciałem
aby już stojąc u drzwi
pomógł mi odgadnąć
co mnie czeka
i co nie minie
co mnie czeka
i co nie minie
Potem patrzyliśmy w niebo
obserwując ptaki
debatując o Bogu
niczym dwa wojaki
W twarz mu nie patrzyłem
wciąż starał się ją schować
Pewnie ptakom zazdrościł
że w niebie mogą szybować
Dlatego proszę wierz mi
o to prosić go chciałem
aby już stojąc u drzwi
pomógł mi odgadnąć
co mnie czeka
i co nie minie
co mnie czeka
i co nie minie
Gdy nowinami się dzielił
przy oknie od ulicy1
ja mu skrzydła wykułem
z mosiężnej ładownicy
I tak się pozbyłem anioła
on uleciał mi oknem
bo mi, rzekł, zrobi kolega
nowego z mego hełmu
Dlatego proszę wierz mi
o to prosić go chciałem
aby już stojąc u drzwi
pomógł mi odgadnąć
co mnie czeka
i co nie minie
co mnie czeka
i co nie minie
1. dosłownie: przy oknie od sypialni