Kochałem Cię przez długi, długi czas
i wiem, że to była prawdziwa miłość.
Nie ważne, że wszystko skończyło się źle,
to nie zmieni tego co czuję.
I nie uwierzę w to, że czas
uleczy wszystkie me rany,
bo nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa na miłość.
Boli mnie, że ze mną nie jesteś,
nie potrafię udawać, że nie.
Pragnę Cię zobaczyć obnażoną
na ciele i na umyśle.
Jesteś mym nałogiem
i nigdy nie będę Ciebie miał dosyć,
bo nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa na miłość.
Nie ma lekarstwa na miłość,
nie ma lekarstwa na miłość.
Rakiety wspinają się do niebios,
mędrcy studiują święte księgi,
lekarze dzień i noc pracują nad tym,
ale i tak nigdy, nie wymyślą lekarstwa na miłość.
Nie będzie ani takiego syropu ani tabletek.
(Och, powiedzcie im to aniołowie)
Nic nie jest aż tak czyste, by być lekarstwem na miłość.
Widzę Cię w metrze, widzę Cię w autobusie,
widzę Cię leżącą ze mną, widzę jak się budzisz.
Widzę Twą dłoń, widzę Twe włosy,
Twe bransoletki i Twą szczoteczkę do zębów,
i wołam Cię, wołam Cię,
ale niewystarczająco słodko,
bo nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa na miłość.
Poszedłem do opustoszałego kościoła, bo nie miałem dokąd,
gdy najsłodszy głos, jaki kiedykolwiek zdarzyło mi się słyszeć, szeptał do mej duszy.
Nie potrzebuję przebaczenia za to, że tak bardzo Cię kochałem.
Tak jest napisane w Piśmie Świętym,
tak jest tam napisane krwią.
Nawet słyszałem aniołów na górze, gdy obwieszczali,
że nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa,
nie ma lekarstwa na miłość.
Nie ma lekarstwa na miłość,
nie ma lekarstwa na miłość.
Rakiety wspinają się do niebios,
mędrcy studiują święte księgi,
lekarze dzień i noc pracują nad tym,
ale i tak nigdy, nie wymyślą lekarstwa na miłość,
żadnego lekarstwa.