Wieczór był chłodny, biały,
Dzień był taki przejrzysty.
Ja byłem niezbyt śmiały,
Miasto całkiem nie mroczne.
Story burzą się w oknach,
Byłaś jak wiosna drżąca.
Z czymś cudzym się żegnając,
Rzuciłaś to, co oschłe.
Zgubiłaś to, co było,
Czułość zburzyła ściany.
Czas w źrenicach popłynął
I stał się żywą żyłą.
Palce-ślepcy po skórze,
Słyszę twe oddychanie,
Ust, twoich słów muskanie
Odczuwam delikatne.
[Ref.]
A kiedy w niebie błądziły rzeki, kiedy na słońcu kwitła trawa,
I nikt nie wiedział o człowieku i nieskończoność była prawdą,
Kiedy chodziła wiosna na lewo, przyniosły wiatry oczy-kwiaty,
Nagimi byli Adam i Ewa - wtedy byłaś tam ze mną ty.
Pocałunek zamienił się w wieczność,
Gdzie wy, anioły, gdzie wy, bogi?
Dotykanie jest sensem drogi,
A rozstanie to człowieczeństwo.
I zaprosiłaś mnie do tańca,
Znikające latały twarze,
Ja jak bity, głupi baranek,
Ty jak roztrzepana sikorka.
[Ref.]
A kiedy w niebie błądziły rzeki, kiedy na słońcu kwitła trawa...
Jak przeczucie szczęścia u ludzi
Rozbija się o szkło w oddali,
Nam miłości dane poznanie,
Lecz nie wiedząc, że tak się stanie.
Później w oknie paliliśmy,
Myśląc - wszystko tak marne,
Wspominając swe nudne życie,
Rano jesteś tak piękna.
Rano jesteś tak piękna.
Ranek jest w twoich dłoniach,
Piję tę żywą wodę.
Rano jesteś tak piękna
[Ref.]
A kiedy w niebie błądziły rzeki, kiedy na słońcu kwitła trawa...
Rano jesteś tak piękna,
Piję tę żywą wodę...