Nie istnieje nic podobnego do ciebie
nie wiem jak wyjaśnić to bardzo ślepe szaleństwo
dar losu czy kamień na drodze
dokąd chcesz mnie ponieść?
już wiesz, że to biedne serce
w twych dłoniach traci poczucie rytmu
Nie wypuszczaj go, nie
nie pozwól by ten wariat spał z dala od twego łoża
nie śmiej się ze mnie, nie pozwól bym przepadł
nie bądź tą kobietą,
przez którą czuję się mały
Gdzie się ukryję przed tobą tym razem?
jestem takim samym wariatem jak wczoraj
z tymi samymi pragnieniami, które wracają
jeszcze raz sięgając po mą piosenkę
i czując, że ofiaruję ci mój głos
Nie wiem jak ci zaśpiewać bezbłędnie
czuję, że już nie zasługuję na ciebie
zniechęcony i pogodzony, spoglądam w inną stronę
już nie czuję się wolny
nie, ja nie jestem nikim więcej aniżeli najemnikiem
na każdej scenie
żebrzącym o twe towarzystwo
Nie wypuszczaj mnie, nie
nie pozwól by ten wariat spał z dala od twego łoża
nie śmiej się ze mnie, nie pozwól bym przepadł
nie bądź tą kobietą,
przez którą czuję się mały
Gdzie się ukryję przed tobą tym razem?
jestem takim samym wariatem jak wczoraj
z tymi samymi pragnieniami, które wracają
jeszcze raz sięgając po mą piosenkę
i czując, że ofiaruję ci mój głos
Gdzie się ukryję przed tobą tym razem?
jestem takim samym wariatem jak wczoraj
z tymi samymi pragnieniami, które wracają
jeszcze raz sięgając po mą piosenkę
i czując, że ofiaruję ci mój głos