Och, okrutny świecie, pora się żegnać.
Może nigdy nie powróci do cyrku
ten klaun, który na twarzy miał
śmieszną maskę,
a w swym sercu miał płacz.
Śmiała się ze mnie, biednego klauna,
ta, która rzekła mi: „Będę cię kochać”.
Ja ją kochałem, a gdy pracowałem
ze szczęściem w sercu, z uśmiechem, oszukała mnie.
Frunąc tam, w górze, uśmiechała się,
lecz nie do mnie, nie w moją stronę.
Zobaczyłem, że mój świat nie jest jej światem;
zostawiła mnie na zawsze samego, tak samotnego.
Och, okrutny świecie, pora się żegnać.
Odejdę, by nie musieć umrzeć.
Zmyłem już klauna z mojej twarzy,
a swoje serce obróciłem w lód
i chcę zapomnieć tę, która pewnego dnia mnie zdradziła,
chcę się obronić
przed kolejną taką miłością.
Fruwając tam, w górze, uśmiechała się,
lecz nie do mnie, nie w moją stronę.
Zobaczyłem, że mój świat nie jest jej światem;
zostawiła mnie na zawsze samego, tak samotnego.
Och, okrutny świecie, pora się żegnać.
Odejdę, by nie musieć umrzeć.
Zmyłem już klauna z mojej twarzy,
a swoje serce obróciłem w lód
i chcę zapomnieć tę, która pewnego dnia mnie zdradziła,
chcę się obronić
przed kolejną taką miłością.