Zaśpiewam wam starą balladę o tym,
co wydarzyło się gdzieś na hacjendzie na prerii,
smutną historię zakochanego farmera,
który był pijakiem, hulaką i hazardzistą.
Zwali go Juan i nosił ksywę „Serce Przebite Strzałą”.
Był dzielny, a w miłości był ryzykantem.
Zawsze wybierał najpiękniejsze kobiety
i w ich wioskach nie ostał się żaden kwiat.
Pewnej niedzieli, gdy wciąż upijał się,
pospieszyli do kantyny, by go ostrzec:
„Uważaj, Juan, bo już cię szukają.
Jest ich wielu, nie daj się zabić”.
Nie miał czasu, by dosiąść konia,
tłum wcisnął mu do ręki pistolet,
„Jestem pijany, ale niezły ze mnie kogucik”
powiedział nim kula przeszyła mu serce.
Po deszczu na polu wyrosło zboże,
a gołąbki lecą na pola pokryte lawą.
Dziś do rzeźni prowadzą piękne byki.
Jak pięknego konia dosiada ten, który je prowadzi!
Już dzwonią kościelne dzwony,
wszyscy wierni idą się pomodlić,
a z gór farmerzy znoszą
martwego mężczyznę, by go pochować.
W bardzo ubogiej chatce płacze chłopczyk.
Kobiety prawią kazania jego matce i odchodzą,
a ona pociesza go czule i patrząc na niebo
płacze i modli się za swym Juanem.
I tu kończy się ta ballada
o żartownisiu farmerze Juanie Serce Przebite Strzałą,
którego, jak wierzono, zniszczyły kobiety,
i który był pijakiem, zawadiaką i hazardzistą.