Kochanie, choć myślę o tobie dniem i nocą,
muszę powiedzieć, że wciąż mam się dobrze.
Lecz gdy siedzę tu bez ciebie w łagodnym blasku kominka
i słyszę w radiu złote przeboje,
cóż… nie umiem ukryć chwili, gdy
nastrój we mnie się zmienia.
I wzruszam się nieco, gdy grają
tę starą piosenkę miłosną, którą kiedyś śpiewaliśmy.
Wstrzymuję łzy, aż skończy się muzyka,
a wtedy czuję przypływ miłości do ciebie.
Jak głupiec odgrzebuję te dawne listy miłosne
i czytam każdą linijkę (czytam każdą linijkę).
Och, wiem, że byś się śmiała,
ale urodziłem się z taką sentymentalną duszą.
Kochanie, robię sto szalonych rzeczy,
by oddalić tęsknotę za tobą,
lecz gdy siedzę sam i późną nocą oglądam program,
a ktoś w filmie mówi: „Tak bardzo cię kocham”,
cóż… nie umiem ukryć tego uczucia, gdy
nastrój we mnie się zmienia.
I wzruszam się nieco, gdy mówią
te same słowa, które kiedyś mówiliśmy.
Wstrzymuję łzy, aż skończy się film,
a wtedy czuję przypływ miłości do ciebie.
Mam takie śmieszne poczucie, że nadejdzie dzień,
gdy zmienisz zdanie i raz na zawsze wrócisz do domu.
Wtedy ty i ja zamkniemy drzwi
i przy kominku, tak jak kiedyś,
wzruszymy się nieco, gdy zagrają
te same stare piosenki, które kiedyś śpiewaliśmy,
a gdy przytulisz mnie mocno i powiesz, że też mnie pragniesz,
poczuję przypływ miłości do ciebie,
poczuję przypływ miłości do ciebie,
poczuję przypływ miłości do ciebie.