Chcę miłości, wreszcie chcę coś poczuć,
Niech zbudzi mnie z letargu, wbijając w serce nóż.
Chcę miłości, niech będzie bezlitosna,
Jak psa mnie sponiewiera, żebym skamlał u jej stóp.
Chcę miłości, niech weźmie mnie za rękę
I gdy padnę na kolana zatrzaśnie z hukiem drzwi.
Chcę miłości, niech zamiesza w głowie mi,
Żebym matki nie chciał znać, a przyjaciel wrogiem był.
Bo nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nigdy już...
Niech ta miłość boli mnie i rani!
Niech się wpije w moje wargi, pokąsa mnie do krwi!
Niech ta miłość więzi, torturuje mnie!
Potem mnie oślepi, żebym nie mógł uciec jej!
Niech ta miłość podepcze i oszuka mnie
I wiem, że przeklnę każdy dzień, gdy dosięgnę przez nią dna.
Chcę miłości, nie tej, którą macie Wy!
Nie wmawiajcie dłużej mi, że nie spotka nigdy mnie!
Bo nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nie chcę tak dalej żyć, choć tak mi jest wygodnie!
Nigdy już!
Nigdy już.