Instrumental (0:00 - 0:48)
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
I wtedy, dziewiątego dnia zobaczyliśmy czym pożywiają się Marsjanie. Wewnątrz swojej nowej maszyny wyciskali świeżą, ludzką krew z ciał mężczyzn i kobiet i wstrzykiwali ją do własnych żył…
[Phil Lynott: („Pastor Nataniel”)]
To znak! Dano mi znak! Muszą zostać wyklęci, a ja zostałem do tego wybrany! Muszę się z nimi zmierzyć teraz!
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Nie, pastorze, nie!
[Phil Lynott: („Pastor Nataniel”)]
Te maszyny to tylko demony pod inną postacią! Zniszczę ich modlitwami! Spalę ich moim Świętym Krzyżem! Muszę...
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Ciekawskie oko Marsjanina pojawiło się w okienku, a jego groźne pazur zaczął przeszukiwać pokój. Zaciągnąłem proboszcza do piwniczki na węgiel. Słyszałem, jak Marsjanin szarpie przy zasuwce. A jego stalowy pazur zaczął dotykać rzeczy, ścian, węgla, drewna - a potem dotknął mojego buta! Prawie krzyknąłem!
Przez chwilę znieruchomiał, a potem ze szczęknięciem coś złapał. Pastora! Powolnymi, miarowymi ruchami wyciągnięto jego nieprzytomne ciało na zewnątrz... a ja nie mogłem niczemu zapobiec...
Instrumental (2:00 - 4:04)
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Podkradłem się do szczeliny w oknie i wyjrzałem przez pnącza. Marsjanie i ich machiny zniknęły! Drżąc, wygrzebałem się na zewnątrz i wspiąłem na szczyt pagórka. Ani jednego Marsjanina w zasięgu wzroku!
Po mojej celi, dzień wydawał się olśniewająco jasny, a niebo tętniło błękitem. Ale Czerwone Zielsko pokrywało każdy skrawek ziemi, a łagodny wiatr kołysał nim!
A powietrze - upajało słodyczą.
Instrumental (4:33 - 6:20)
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Znowu byłem w drodze do Londynu, przez miasta i wsie, które były poczerniałymi zgliszczami, zupełnie cichymi, opuszczonymi. Ludzkie imperium przeminęło, podbite szybko i bezbłędnie przez stworzenia, które składały się wyłącznie z mózgu. Nie krępowani skomplikowanymi układami, z których składa się człowiek, mogli przywdziewać różne powłoki zgodnie ze swoimi potrzebami. Nigdy się nie męczyli, nigdy nie spali i nigdy nie cierpieli, ponieważ już dawno wytępili na swojej planecie bakterie, wywołujące wszelkie gorączki i inne choroby…