[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Przez trzy dni przedzierałem się drogą wypełnioną uchodźcami, bezdomnymi, objuczonymi paczkami i bagażami z najcenniejszymi rzeczami. Wszystko to, co było cenne dla mnie - pozostawało w Londynie. Lecz gdy dotarłem do ich domku z czerwonej cegły, Carrie i jej ojca już nie było.
[Zwrotka 1: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Blednie już letnie słońce w miarę jak kończy się rok
I nadciągają mroczniejsze dni
Zimowe wiatry zawieją chłodniej
A ciebie nie ma tu
[Zwrotka 2: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Widzę jak ptaki mkną na południe po jesiennym niebie
I jak znikają jeden z drugim
Marzę bym razem z nimi lecieć mógł
Bo tutaj - nie ma cię
[Refren: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Jak słońce przez drzewa - przybyłaś by kochać mnie
Jak liść niesiony bryzą - rozwiałaś się.
[Zwrotka 3: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Zwykliśmy przekopywać się przez złoty płaszcz jesieni
Tę porę roku uwielbiałaś zawsze.
Lecz teraz opadłe liście leżą nienaruszone
[Refren: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Bo ciebie nie ma tu
Bo ciebie nie ma tu
Bo tutaj ciebie nie ma już.
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Nagle ogień przerzucił się z domu na dom. Spanikowali mieszkańcy zaczęli uciekać, a ja uciekałem wraz nimi - na oślep, zagubiony i… bez Carrie. W końcu zwróciłem się na wschód, po mą ostatnią szansę ratunku: opuszczający Anglię statek…
[Refren: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Jak słońce przez drzewa - przybyłaś by kochać mnie
Jak liść niesiony bryzą - rozwiałaś się.
[Zwrotka 4: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Łagodny deszczyk opada miękko na me strudzone oczy
Jak gdyby kryjąc samotną łzę
A moje życie na zawsze stanie się jesienią
[Refren: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Bo ciebie nie ma tu
Bo ciebie nie ma tu
Bo tutaj ciebie nie ma już.
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Kiedy przedzierałem się przez Covent Garden, Blackfriars i Billingsgate, coraz więcej osób przyłączało się do tego eksodusu. Smutne, wymęczone niewiasty, ich zapłakane dzieci, ich mężowie zgorzkniali i źli. Bogaci ręka w rękę z biedakami i wyrzutkami. Psy - warczące i skamlące, konie pokryte pianą... Tu i ówdzie siedzieli ranni żołnierze, równie bezradni jak cała reszta. Widzieliśmy trójnogi Marsjan brodzące w górę Tamizy, i przecinające mosty jakby te były z papieru - Waterloo Bridge, Westminster Bridge…
Jeden z nich pojawił się nad Big Benem…
[Marsjanie]
Ulla!
[Narrator: Richard Burton („Dziennikarz”)]
Nigdy wcześniej w historii świata taka masa ludzi nie uchodziła i nie cierpiała razem. To nie był marsz zdyscyplinowany, to była panika, bez ładu, bez celu.
Sześć milionów nieuzbrojonych ludzi bez dobytku pędziło na oślep. To był początek pogromu cywilizacji… i masakry ludzkości...
Ogromny tłum pociągnął mnie w stronę przeładowanego już parowca. Spojrzałem z zazdrością na tych bezpiecznie ukrytych na jego pokładzie - prosto w oczy mojej ukochanej Carrie! Na mój widok zaczęła przedzierać się przez wypełniony pokład w stronę trapu. Ale w tym momencie trap podniesiono i po raz ostatni ujrzałem jej zrozpaczoną twarz, podczas gdy tłum pociągnął mnie coraz dalej od niej...
[Refren: Justin Hayward (Śpiewane myśli dziennikarza)]
Jak słońce przez drzewa - przybyłaś by kochać mnie
Jak liść niesiony bryzą - rozwiałaś się.
[Zwrotka 5: Justin Hayward (śpiewane myśli dziennikarza)]
Zwykliśmy przekopywać się przez złoty płaszcz jesieni
Tę porę roku - uwielbiałaś zawsze.
Lecz teraz opadłe liście leżą nienaruszone
[Refren: Justin Hayward (Śpiewane myśli dziennikarza)]
Bo ciebie nie ma tu
Bo ciebie nie ma tu
Bo tutaj ciebie nie ma już.